Wakacje nieustannie kojarzą mi się z sezonem ogórkowym....
Wszyscy gdzieś znikają...
Wolniej płynie czas...
Błogostan....
Dzisiaj kiedy zajrzałam na charytatywnych TU
to zrobiło mi się jakoś ....
Przykro
Wiem, że nie jesteśmy w stanie przenosić gór.
Ale tylko w pojedynkę,
razem zawsze jest łatwiej,
razem można osiągnąć wiele.
Wystarczy chcieć,
wystarczy znaleźć troszeczkę czasu,
chęci,
tak zwanej empatii...
Zostawiając moje dywagacje na boku na charytatywnych pojawił się
mój kolejny komplecik z mikromakramy.
Tym razem czerń z miętowym akcentem.
Kiedyś robiłam podobny komplet na moje podaj dalej,
teraz jest dostępny podobny na charytatywnych.
Całkowity dochód przekazany będzie na konto Lilianny Walczak,
która jest podopieczną Fundacji "Zdążyć z pomocą" córki naszej blogowej koleżanki Reni.
Bransoletka: 10mm kulki szklane w dwóch odcieniach tzw.miętowe
zapięcie przesuwane - co daje możliwość noszenia na różnych nadgarstkach,
Chyba najlepiej wygląda na nadgarstku 16cm -18cm,
otulona szklanymi koralikami Toho 0,8 mm w kolorze hematytu.
Kolczyki zawieszone są na biglach ze stali chirurgicznej
Tu obok kompletu widać kulki w dwóch odcieniach
które mniej ,lub więcej odpowiadają kolorom rzeczywistym
A tak po za tym to przeczytałam " Tatuażystę z Auschwitz" Heather Morris
Wśród wielu opowieści o okrucieństwach II Wojny Światowej i Holocaustu, "Tatuażysta z Auschwitz" jest pozycją szczególną. Książka ta opowiada prawdziwą historię człowieka, który, podobnie jak inni Żydzi, trafił do obozu w Auschwitz, przeżył (pełniąc szczególną funkcję i pomagając wielu więźniom) i dożył sędziwego wieku. Tym człowiekiem był Lale Sokolov (wcześniej Ludwig Eisenberg).
Był rok 1942, a on miał 26 lat i sam zgłosił się do pracy dla Niemców sądząc, że w ten sposób zapewni bezpieczeństwo swoim bliskim (rodzicom, siostrze i bratu z rodziną). Nie wiedział, co czeka go w Auschwitz. Pierwszą jego pracą była pomoc przy rozbudowie Birkenau. Nauczyła go pokory i dostosowania się do warunków obozu. Gdy zapadł na dur brzuszny, uratował go inny więzień, Pepan, nauczyciel akademicki z Paryża, pełniący w obozie funkcję tatuażysty. Ponieważ Lale znał kilka języków, Pepan zaproponował, by został jego asystentem. Kilka tygodni później Lale został samodzielnym tatuażystą, dzięki czemu cieszył się lepszymi warunkami (oddzielny pokój) i większymi względami (dodatkowe racje żywnościowe).
Podczas tatuowania przedramion nowo przybyłym więźniom, poznał Żydówkę ze Słowacji, Gitę. Uczucie między nimi pojawiło się od pierwszego spojrzenia, a Lale głęboko wierzył, że kiedyś opuszczą obóz i będą razem. W 1945 roku Gita opuściła Auschwitz w tzw. marszu śmierci, z którego udało jej się uciec, przedostać do Krakowa, zamieścić swoje nazwisko na liście Czerwonego Krzyża i ostatecznie dostać się do Bratysławy. Lale trafił do Mauthausen, a później, po wielu perypetiach, powrócił do rodzinnego miasta, gdzie dowiedział się, że z całej jego rodziny przeżyła wyłącznie siostra. Ta namówiła brata do poszukiwań Gity. Odnaleźli się w Bratysławie i jeszcze w 1945 roku pobrali, przyjmując nazwisko Sokolov. Ostatecznie zamieszkali w Melbourn, gdzie w 1961 roku przyszedł na świat ich syn, Gary.
Ich historię znali tylko najbliżsi, Lale bał się opowiadać o swojej przeszłości, by nie zostać posądzonym o kolaborację z Niemcami. Dopiero po śmierci Gity- żony, w 2003 roku, gdy poznał pisarkę Heather Morris, zdecydował się opowiedzieć jej o wszystkim. Spotykali się przez 3 lata, a Heather poznawała najskrytsze myśli Lalego,przelewając je na papier.
Milczał przez ponad pół wieku, tuż przed śmiercią zdecydował się opowiedzieć swoje losy. Tatuażysta z Auschwitz to właśnie opowieść Sokołowa, którą usłyszała i spisała autorka.
Heather Morris to pochodząca z Nowej Zelandii, a obecnie mieszkająca w Australii pisarka, autorka scenariuszy. W 2006 roku zadebiutowała powieścią "Tatuażysta z Auschwitz".
opis ze strony http://www.taniaksiazka.pl/tatuazysta-z-auschwitz-morris-heather-p-1003675.html
Polecam tą książkę Waszej uwadze.
To by było na tyle,idę odwiedzić Wasze blogi 😃💗😘😘😘😘😘😘😘
Wszyscy gdzieś znikają...
Wolniej płynie czas...
Błogostan....
Dzisiaj kiedy zajrzałam na charytatywnych TU
to zrobiło mi się jakoś ....
Przykro
Wiem, że nie jesteśmy w stanie przenosić gór.
Ale tylko w pojedynkę,
razem zawsze jest łatwiej,
razem można osiągnąć wiele.
Wystarczy chcieć,
wystarczy znaleźć troszeczkę czasu,
chęci,
tak zwanej empatii...
Zostawiając moje dywagacje na boku na charytatywnych pojawił się
mój kolejny komplecik z mikromakramy.
Tym razem czerń z miętowym akcentem.
Kiedyś robiłam podobny komplet na moje podaj dalej,
teraz jest dostępny podobny na charytatywnych.
Całkowity dochód przekazany będzie na konto Lilianny Walczak,
która jest podopieczną Fundacji "Zdążyć z pomocą" córki naszej blogowej koleżanki Reni.
Bransoletka: 10mm kulki szklane w dwóch odcieniach tzw.miętowe
zapięcie przesuwane - co daje możliwość noszenia na różnych nadgarstkach,
Chyba najlepiej wygląda na nadgarstku 16cm -18cm,
otulona szklanymi koralikami Toho 0,8 mm w kolorze hematytu.
Kolczyki zawieszone są na biglach ze stali chirurgicznej
Tu obok kompletu widać kulki w dwóch odcieniach
które mniej ,lub więcej odpowiadają kolorom rzeczywistym
Jeśli macie chęć na ten komplecik to zapraszam na aukcję TU
****************
A tak po za tym to przeczytałam " Tatuażystę z Auschwitz" Heather Morris
Wśród wielu opowieści o okrucieństwach II Wojny Światowej i Holocaustu, "Tatuażysta z Auschwitz" jest pozycją szczególną. Książka ta opowiada prawdziwą historię człowieka, który, podobnie jak inni Żydzi, trafił do obozu w Auschwitz, przeżył (pełniąc szczególną funkcję i pomagając wielu więźniom) i dożył sędziwego wieku. Tym człowiekiem był Lale Sokolov (wcześniej Ludwig Eisenberg).
Był rok 1942, a on miał 26 lat i sam zgłosił się do pracy dla Niemców sądząc, że w ten sposób zapewni bezpieczeństwo swoim bliskim (rodzicom, siostrze i bratu z rodziną). Nie wiedział, co czeka go w Auschwitz. Pierwszą jego pracą była pomoc przy rozbudowie Birkenau. Nauczyła go pokory i dostosowania się do warunków obozu. Gdy zapadł na dur brzuszny, uratował go inny więzień, Pepan, nauczyciel akademicki z Paryża, pełniący w obozie funkcję tatuażysty. Ponieważ Lale znał kilka języków, Pepan zaproponował, by został jego asystentem. Kilka tygodni później Lale został samodzielnym tatuażystą, dzięki czemu cieszył się lepszymi warunkami (oddzielny pokój) i większymi względami (dodatkowe racje żywnościowe).
Podczas tatuowania przedramion nowo przybyłym więźniom, poznał Żydówkę ze Słowacji, Gitę. Uczucie między nimi pojawiło się od pierwszego spojrzenia, a Lale głęboko wierzył, że kiedyś opuszczą obóz i będą razem. W 1945 roku Gita opuściła Auschwitz w tzw. marszu śmierci, z którego udało jej się uciec, przedostać do Krakowa, zamieścić swoje nazwisko na liście Czerwonego Krzyża i ostatecznie dostać się do Bratysławy. Lale trafił do Mauthausen, a później, po wielu perypetiach, powrócił do rodzinnego miasta, gdzie dowiedział się, że z całej jego rodziny przeżyła wyłącznie siostra. Ta namówiła brata do poszukiwań Gity. Odnaleźli się w Bratysławie i jeszcze w 1945 roku pobrali, przyjmując nazwisko Sokolov. Ostatecznie zamieszkali w Melbourn, gdzie w 1961 roku przyszedł na świat ich syn, Gary.
Ich historię znali tylko najbliżsi, Lale bał się opowiadać o swojej przeszłości, by nie zostać posądzonym o kolaborację z Niemcami. Dopiero po śmierci Gity- żony, w 2003 roku, gdy poznał pisarkę Heather Morris, zdecydował się opowiedzieć jej o wszystkim. Spotykali się przez 3 lata, a Heather poznawała najskrytsze myśli Lalego,przelewając je na papier.
Milczał przez ponad pół wieku, tuż przed śmiercią zdecydował się opowiedzieć swoje losy. Tatuażysta z Auschwitz to właśnie opowieść Sokołowa, którą usłyszała i spisała autorka.
Heather Morris to pochodząca z Nowej Zelandii, a obecnie mieszkająca w Australii pisarka, autorka scenariuszy. W 2006 roku zadebiutowała powieścią "Tatuażysta z Auschwitz".
opis ze strony http://www.taniaksiazka.pl/tatuazysta-z-auschwitz-morris-heather-p-1003675.html
To by było na tyle,idę odwiedzić Wasze blogi 😃💗😘😘😘😘😘😘😘
Kocham te Twoje makramowe dzieła sztuki. O tak, całkowicie kocham makramy, sznurki, patyki. hehe Twoja bransoletka i kolczyki są boskie, no boooskie!!!! Wzór oszałamiający, super wykonanie. <3
OdpowiedzUsuńTrzeba pomagać! Wiesz, bardzo mnie tym wpisem zainspirowałaś, ja też coś zrobię na rzecz osoby potrzebującej. Piękne masz serce i niech zapełnia je wiele piękna z wszelakich stron. Buziaki. :**** <3
Twój biżuteryjny komplet bardzo mi się podoba. Co Ty na to abyśmy znowu zrobiły sobie małą wymiankę? Natomiast książką mnie zaciekawiłaś. Właśnie rozpoczęłam urlop i chyba poszukam jej w bibliotece. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMałgoniu, komplet jest przepiękny, oryginalny, niezwykły po prostu.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie bardzo zaciekawiła.
Serdeczności posyłam.
Komplet piękny ,ten wzór jest wspaniały w każdym kolorystycznym zestawieniu :-)
OdpowiedzUsuńMałgosiu piękną biżuterię zrobiłaś zachwycam się kolorami są cudne 🙂
OdpowiedzUsuńMasz wielkie serduszko ❤❤❤
Serdeczności przesyłam.
Małgosiu jest sezon urlopowy i to on nie sprzyja sprzedaży, a o Allegro Charytatywnie wie bardzo mało osób.
OdpowiedzUsuńSama wystawie coś ale dopiero przed samym wyjazdem, żeby nikt ewentualnie nie musiał czekać na wysyłkę;)
Cudny komplet przygotowałaś i dziękujemy z całego serducha, ze przekazałaś go dla Lili
Buziaki przesyłamy :)
Piękny komplet zrobiłaś Małgosiu, bo i Twoje serce jest piękne. Historia tatuażysty bardzo mnie wzruszyła.
OdpowiedzUsuńPiękne zestawienie kolorów, komplecik jest śliczny i efektowny. To wspaniały dar serca Małgosiu.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapewne interesująca choć od jakiegoś czasu unikam tematyki wojennej. Może kiedyś mi się odmieni :) Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo ciepło!
Piękny komplecik!
OdpowiedzUsuńDroga Gosiu, przypominaj o tej akcji, tak trzeba. Często bierność, w takich akcjach nie wynika z obojętności. Takim osobom jak my czyli rękodzielnikom łatwiej coś ofiarować niż brać udział w licytacji (tu piszę o sobie). Moje mocne postanowienie na sierpień - pracować intensywniej, lepiej organizować czas. I postaram się przeznaczyć coś od serca.
OdpowiedzUsuńTwoje komplety makramowe są śliczne. Gorąco pozdrawiam.
wspaniała praca Małgoś... :)
OdpowiedzUsuńmasz rację... z tym sezonem ogórkowym ... co prawda nie je robiłam ale... znikłam na ponad miesiąc :)
ściskam mocno
Twoje prace są obłędne :)
OdpowiedzUsuńKomplecik pełen wdzięku.
OdpowiedzUsuńFajnie, ze myslisz o innych :) brawo! biżutka śliczna i pięknie wykonana :) na pewno znajdzie swojego nabywce :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRobi ogromne wrażenie!:)
OdpowiedzUsuńBardzo Wam kochani dziękuję za Wasze wspaniałe komentarze.
OdpowiedzUsuńOstatnio nie zaglądałam na Wasze blogi blogi i nic nie pisałam nowego,ale mam nadzieję to się zmieni.
Buziaki dla Was zostawiam :* :* :*
Same wartościowe sprawy dziś nam Gosiu przedstawiłaś.
OdpowiedzUsuń